Ruchome wydmy w okolicach Łeby

Czy można być jednocześnie nad morzem, na pustyni, nad jeziorem i pośród bagien? Oczywiście - w Słowińskim Parku Narodowym

Przez setki lat ludzie, którzy osiedlali się na nadbałtyckiej mierzei położonej między dzisiejszymi miejscowościami Łeba i Rowy, próbowali wygrać wojnę z piaskiem i wiatrem. Przy sztormowej pogodzie, która nad Bałtykiem nie jest czymś niezwykłym, tutejsze wydmy przesuwają się z prędkością 10 metrów rocznie, niszcząc wszystko, co napotkają na swojej drodze. Zasypują wsie, wyrywają drzewa z korzeniami.

Od kilkudziesięciu lat z przyrodą nikt nie walczy - ochronę nad mierzeją i okolicami przejął Słowiński Park Narodowy. Obejmuje 19 tysięcy hektarów jezior, lasów, bagien i wydm. Rośnie tu 860 tysięcy gatunków roślin (np. chroniony wrzosiec bagienny i malina moroszka, relikt epoki polodowcowej), żyje 250 gatunków ptaków (m.in. orzeł bielik). Od lat 70. park jest na liście Światowych Rezerwatów Biosfery UNESCO.

Największa atrakcja parku to rozległe ruchome wydmy tworzące niesamowitą, zmienną scenerię. Pierwotna mierzeja zaczęła się kształtować około 5 tysięcy lat temu. 500-600 lat temu tutejszy krajobraz zaczął się zmieniać pod wpływem działalności człowieka. W lasach, które porastały morski brzeg, mieszkańcy budowali chaty i wypasali zwierzęta. W miejsca, gdzie drzewostan był słabszy, natychmiast wdzierał się piasek. Miejscowości Rąbka, Kluki, Łączki czy Czołpino, znajdujące się na terenie Słowińskiego Parku Narodowego, to dawne osady rybackie. Po wielu innych nie ma dzisiaj jednak śladu.

- Zostały przysypane przez przesuwające się piaski - mówi Beata Sobocka, specjalista ds. edukacji Słowińskiego Parku Narodowego. - Wiejące z północnego zachodu wiatry powodują, że mierzeja przesuwa się w kierunku południowo-wschodnim i wkracza do jeziora Łebsko. Czasem spod piasku wyłaniają się fragmenty różnych obiektów, np. poniemieckiej szkoły szybowcowej czy szałasu pasterskiego.

Piasek zaczyna się przemieszczać już przy wietrze wiejącym z prędkością 5 metrów na sekundę. Największe zmiany w krajobrazie następują jesienią i zimą, podczas sztormowej pogody. Jeszcze w XIX wieku niemieccy leśnicy próbowali zalesić wydmy, licząc na to, że teren ten uda się wykorzystać gospodarczo. Piasek i wiatr wygrały jednak z człowiekiem.

Spod bramy Słowińskiego Parku Narodowego (w miejscowości Rąbka) na wydmy wiedzie siedmiokilometrowy szlak. Można go pokonać pieszo, na rowerze (na miejscu jest wypożyczalnia) lub kolejką - meleksem. Najwyższe wzniesienie w tej okolicy to Łącka Górka (42 metry wysokości), z której wierzchołka roztacza się pustynny krajobraz. Wspinaczka na szczyt wydmowej góry po osuwającym się piasku to prawdziwe wyzwanie. Turyści muszą pamiętać, że po wydmach można się poruszać tylko wyznaczonymi szlakami.

Jeziora zajmują prawie jedną trzecią powierzchni parku. Dwa największe z nich to jezioro Łebsko (trzecie co do wielkości w Polsce, po Śniardwach i Mamrach) i Gardno. Łebsko było kiedyś częścią zatoki, ale zostało odcięte od morza przez tworzącą się mierzeję.

- Było to około pięciu tysięcy lat temu - uściśla Beata Sobocka. - Kiedyś za jezioro przymorskie uważano również jezioro Gardno. W świetle najnowszych badań naukowych jest ono tworem polodowcowym, czyli dawną równiną torfową zalaną wodą.

Zatokę jeziora Gardno tworzyły kiedyś dwa mniejsze jeziora parku - Dołgie Wielkie i Dołgie Małe. W samodzielne zbiorniki przekształciły się, gdy odgrodziły je ruchome wydmy.

Swoją wersję procesów przyrodniczych tu zachodzących mają Kaszubi. Twierdzą, że w okolicach tych można było niegdyś spotkać stolema, złośliwego olbrzyma, który szkodził ludziom. Zdesperowani mieszkańcy tych ziem postanowili się go pozbyć podpalając las, w którym mieszkał. Stolem z zemsty pozrywał nadmorskie wydmy tak, że morze wdarło się w głąb lądu.

Słowiński Park Narodowy porastają sosnowe bory. Wyprawa przez las to prawdziwa przygoda, ścieżka momentami jest nie szersza od opony rowerowej, a w niektórych miejscach mokry torf zamienia się w bagno. W niektórych nad mokradłem przerzucone są drewniane mostki.

Jeden ze szlaków turystycznych wiedzie przez Kluki, wieś-skansen, w której jeszcze w latach 60. żyli Słowińcy (więcej o Klukach - 10 sierpnia). Kto zmęczył się wycieczką przez krainę wody, wiatru i piasku, może odpocząć w Czołpinie, gdzie w odrestaurowanym przedwojennym budynku ratowników morskich, nieopodal dzikiej plaży, czekają na turystów rybne przysmaki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.